Nagle ogarnął mnie wielki lęk - w krótkiej chwili uzmysłowiłam sobie, że to nie jest po prostu taki kształt czaszki. Spod jasnych, delikatnych włosów chłopca wydostają się nieśmiało zalążki.... rogów! Przeraziłam się i zamarłam w oczekiwaniu, aż mój syn odwróci głowę i spojrzy mi w twarz strasznymi oczami diabła. Wiedziałam, że tak się stanie!
Ale rzeczywistość była szybsza. Przegoniła koszmar budząc mnie ze snu. Nade mną świeciło jasne okno mojego mieszkania, przepuszczając krzyki dzieci dobiegające z boiska.
poczytaj mnie!
- fragmenty codzienności (12)
- luźne myśli (12)
- wspominki (12)
- śmichy chichy (11)
- o poranku (9)
- zwierzenia (9)
- innych opowieści prawdziwe i nieprawdziwe (6)
- u Przyjaciół (6)
- co tam w pracy? (4)
- rzadkości (4)
- 7.45 rano (3)
- Gośka i S-ka (3)
- małe tęsknoty (2)
- psychologia (2)
- sny moje fabularne (2)
- tramwajowe historyjki (2)
- opowieści inspirowane (1)
niedziela, 18 listopada 2007
brat wiatru
Ja i moja rodzina byliśmy w jakiejś podróży. Byłam w ciąży. W drodze towarzyszyli mi moi rodzice, siostra i mój mąż. Szliśmy z tobołakmi przez bezkresną pustynię. Zmierzaliśmy ku jakiemuś domowi, który samotnie widniał na horyzoncie. Postanowiliśmy tam przenocować. Przywitała nas para staruszków. Weszliśmy do wielkiego pustego holu. W każdej ścianie były drzwi. Wszystkie pokoje wiały pustką. Dosłownie wiały, ponieważ na zewnątrz zerwała się wichura, której ponury szum rozlegał się po całym domostwie. Umieściliśmy się w jadnym z pokojów. Rozłożyliśmy materace i wkrótce moja rodzina położyła się spać. Ja byłam zaniepokojona szalejącym wiatrem,więc zaczęłam krążyć po domu, by podomykać okna w pokojach. Okna były usytuowane wysoko pod sufitem, więc z trudem do nich sięgałam. Bałam się, czułam, że w domu poza nami jeszcze ktoś jest. I to ktoś zły i niebezpieczny, ktoś niewidzialny, brat wiatru... Jedno z okien wciąż otwierało się i wiedziałam, że to nie z powodu wichury. Postanowiłam schować się do naszego pokoju. Wszyscy już spali głęboko, nieświadomi... Dokładnie zamkęłam drzwi na klucz i trwałam w wyczekiwaniu. Nagle ktoś zaczął intensywnie dobijać się. Nie było to pukanie do drzwi, lecz ich forsowanie. Oparłam się wyprostowanymi rękami o deski i z całej siły zaparłam w nadziei, że to zapobiegnie wyłamaniu drzwi. Wiedziałam, że jest to brat wiatru, diabeł. Nagle tuż przed moją twarzą wyskoczyły wielkie włochate paluszyska zakończone strasznymi czarnymi pazurami. Diabeł wbił je od zewnątrz, aby rozcharatać nimi grube deski. Nie myśląc, kierując się jedynie strachem, złapałam całą dłonią jeden paluch i szybkim ruchem wyłamałam go, jednocześnie odrywając od ręki właścciciela. Zanurzyłam pazur we krwi, która ciemnym strumieniem chlapnęła na podłogę i szybkim ruchem namazałam na drzwiach wielki krzyż, uważając, aby pozioma kreska nie była poniżej połowy pionowej.... - wiedziałam, że to dodałoby potworowi siły. Wszystko nagle ucichło. Zapadłam w amnezję, która uczyniła z tego wydarzenia tylko sen. Stoję w holu tego samego, ale urządzonego już domu i czeszę mojemu sześcioletniemu synowi włosy. Minęło sześć lat od mrocznej pierwszej nocy. Mój syn stoi do mnie tyłem, a ja powolnymi ruchami przesuwam szczotką po jego długich do ramion, jasnych włosach. Przygląda się nam moja przyjaciółka. W pewnym momencie zadała pytanie o tamto wydarzenie:
- czy od tamtej pory wszystko jest ok?
- całkowicie wszystko w porządku, to przecież był sen.... - odpowiedziałam - tylko wiesz co... - znieruchomiałam wpatrując się we włosy mojego syna - wydaje mi się, że moje dziecko ma kwadratową głowę...
Nagle ogarnął mnie wielki lęk - w krótkiej chwili uzmysłowiłam sobie, że to nie jest po prostu taki kształt czaszki. Spod jasnych, delikatnych włosów chłopca wydostają się nieśmiało zalążki.... rogów! Przeraziłam się i zamarłam w oczekiwaniu, aż mój syn odwróci głowę i spojrzy mi w twarz strasznymi oczami diabła. Wiedziałam, że tak się stanie!
Ale rzeczywistość była szybsza. Przegoniła koszmar budząc mnie ze snu. Nade mną świeciło jasne okno mojego mieszkania, przepuszczając krzyki dzieci dobiegające z boiska.
Nagle ogarnął mnie wielki lęk - w krótkiej chwili uzmysłowiłam sobie, że to nie jest po prostu taki kształt czaszki. Spod jasnych, delikatnych włosów chłopca wydostają się nieśmiało zalążki.... rogów! Przeraziłam się i zamarłam w oczekiwaniu, aż mój syn odwróci głowę i spojrzy mi w twarz strasznymi oczami diabła. Wiedziałam, że tak się stanie!
Ale rzeczywistość była szybsza. Przegoniła koszmar budząc mnie ze snu. Nade mną świeciło jasne okno mojego mieszkania, przepuszczając krzyki dzieci dobiegające z boiska.
ilustracja: bartek gozdek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

2 komentarze:
brrr... az ciarki po plecach mi przeszly...
to nie ciarki, Madziu, to wiatr...
Prześlij komentarz