- Nikt nie komentuje, nikt nie pisze, nikt nie czyta? Chyba będę musiała rozpocząć nową historię miłosną w swoim życiu, bo widzę, że moi wierni Czytelnicy mnie opuścili. Jak faceci, jak faceci...
- Ponieważ jednak na realną historię się nie zapowiada, przytoczę Wam opowiadanie, które wyczytałam daaaawno temu, jeszcze przed nastaniem dorosłości, oczywiście w Fantastyce. Nie wiem, ile z tego wymyśliłam sama, a ile zapamiętałam, ale czy to ma znaczenie?
- KOSMITKA
- Była sobie dziewczyna. Ładna, nieśmiała, samotna. Samotność wybrała ją ze względu na umysł zaprzątnięty kompleksami, pozbawiony wiary w prawo do szczęścia, czyli do miłości, albowiem miłość właśnie była w jej postrzeganiu nieosiągalnym skarbem. Krótko mówiąc, została wybrana przez samotność z powodu niezwykłej figury: szczupła buzia z całuśnymi ustami (wiecie, że K. Rusin została kiedyś miss Całuśnych Ust?) była tym, co mogło wyprzeć wszelkie inne cechy jej urody, gdyby tylko umiała to eksploatować. Pełne ramiona i apetyczny dekolt idealnie komponowały się z koralami ust. Talia ukryta zazwyczaj pod przydużą bluzką stanowiła tajemnicę, którą pragnie się odkryć. Reszta ciała na co dzień ukryta była za blatem pocztowego okienka. Dziewczyna była bowiem pełnoetatową pracownicą poczty, czyli miejsca, w którym można ją było zastać każdego dnia, zwykle od 8 do 4 po południu.
- Spragniona miłości, całe lata wyczekiwała kogoś niezwykłego, kto wyciągnie ją przez okienko i jednocześnie myśl, że to się nigdy nie zdarzy dawała jej poczucie bezpieczeństwa, albowiem za stołem skrywała tę część swojego jestestwa, dla której miejsce najwłaściwsze było właśnie tam, w zakurzonym mroku. Dlaczego? Spytajcie specjalistów od stereotypów i mody.
- Świadoma stereotypów i wymogów społecznych, nieśmiała, uwielbiała zimę - o godzinie 16 opuszczała pocztę otulona ciemnością wieczoru i przemykała czym prędzej do swojego małego mieszkanka na ostatnim piętrze jednego z 1000 bloków, pnących się po okolicy. Tam, w bezpiecznym zaciszu, fantazjowała o kosmicie, który nie zna się na ludzkich figurach, ale umie wejrzeć w czeluście jej umysłu, o których nie miała wątpliwości, że są głębokie. Kosmita ów zazwyczaj miał twarz jednego z klientów poczty, który dzięki uśmiechowi i komplementom miał akurat status idealnego mężczyzny. Ponieważ komplementy nigdy nie zajrzały za stół, klient ów stawał się kosmitą.
- Każdego wieczoru dziewczyna po wieczornej kąpieli, rozebrana, parująca pachnącym balsamem, rozbudzona, otwierała na oścież drzwi balkonowe, zajmowała miejsce na miękkim dywanie, ze zmysłowo rozchylonymi udami klęcząc na wprost nocy. Tak właśnie rozpoczynała rytuał zaklinania Kosmity. Rozgrzane olejkami ciało, poddane masażowi chłodnego powietrza wyprężało się do niego, niczym wilk wyjący w pełni księżyca. Dłonie prowadząc erotyczny dialog z wilgocią jej kobiecości, snuły opowieść o Kosmicie, który zwabiony miłosnym śpiewem bezszelestnie lądował przez otwarte drzwi prosto w ramionach dziewczyny.
- Promienie światła z jej pokoju z uporem przedzierały się przez mrok i mroźną próżnię docierając do ciemnych okien bloku naprzeciwko. W jednym z nich każdego wieczoru siedział Kosmita, zagorzale manipulując lornetką x8, przecierając przy tym co chwilę łzy namiętności. Kosmita, tak jak poczciarka, uwięziony w ciele niby ludzkim, ale nieco nie przystającym, do tego czego ludzie zwykli nie zauważać. Wzrostem zdecydowanie przewyższał nie tylko sąsiadów, ale większość klientów poczty i okolicznych sklepów. Duża głowa zwykła ze swoistym wdziękiem kiwać się w przód i w tył podczas nielicznych podróży, jakie odbywał wokół osiedla. Dłonie, jak skrzydła uwięzionych ptaków, migotały w nierównym tempie, wciąż szukając ujścia, a twarz jakby wiecznie strapiona, była ruchliwa, niczym światło świec. Wszystko to sprawiało wrażenie niepewności, kolidującej z jego rosłą sylwetką.
- Ten właśnie Kosmita był cichym świadkiem wieczornych rytuałów Kosmitki. Jej rozświetlona nocną lampką postać, odchylona do tyłu, sprężyście unosząca się na niezwykle rozłożystych, jasnych biodrach zdawała się wyciągać do niego ręce zapraszając do wspólnej pieśni. Co wieczór pragnął spełnić jej marzenia o czułym kochaniu, jakie krystalizowały się w jego karmionej samotnością wyobraźni. Czuł, że powinien pokonać tę ciemną przestrzeń, a jego niepokój wzmagał się, gdy poczciarka mięknąc i kuląc się kończyła swój występ, po czym zamykała okno jeszcze przez krotką chwilę wpatrując się w czarne niebo. W jego otwartym umyśle snuły się wizje ich spotkania, desperackie pomysły pokonania wszelkich granic, dzielących ich od siebie. Któregoś razu, w zimny wietrzny wieczór, był gotów.
- Na dachu wieżowca było zimno, wietrznie i pięknie. Kosmita najpierw rozejrzał się wokół zachwycony widokiem nocnego miasta, które zawsze zdawało mu się brzydkie, brudne i biedne, przynajmniej w okolicy, którą znał najlepiej. Teraz miał miasto całe pod swoimi stopami. wlepiało w niego mrugające ślepia okien, latarni i samochodów niczym strachliwy uniżony sługa. Uniesiony zachwytem i poczuciem wolności rozpostarł ręce, zamknął oczy i zachłystując się silnymi podmuchami wiatru, chłonął oddech przestrzeni. Potem spojrzał w czarną pustynię i spróbował wyobrazić sobie, co też zobaczy jego poczciarka tam w tej głębi, gdy spełnią się jej marzenia. Nic nie zobaczy, pomyślał. Jedyne światło, jakie może ujrzeć, jest tam w dole i jest martwe.
- Przewiązał nieporadnie acz pieczołowicie sznur do anteny. Wychylił się nad niską barierką, by sprawdzić, czy cel jego wyprawy promienieje gotowością. Światło z otwartego balkonu ponagliło go. Nie czuł strachu, raczej niecierpliwość i podniecenie zbliżającym się spotkaniem. Owinął sznur wokół pasa, mocno zawiązał w autorski węzeł, chwycił napięty sznur obiema rękami i przeszedł przez barierkę.
Jakieś półtora metra pod sobą miał bezpieczną podłogę balkonu, z balustradą i ciepłym światłem. W nieco zbyt szybkim tempie osiągnął twarde podłoże i stanął niepewnie na nogach zaglądając jednocześnie w światło pokoju. Zanim usta zdążyły zareagować na wybuch radości w jego sercu, już przybrały kształt szuflady wypadającej ze starej komody, a eksplozja radości została stłumiona implozją zaskoczenia, rozczarowania i pragnieniem ucieczki. Niestety nie umiał wjeżdżać po sznurze. CDN
poczytaj mnie!
- fragmenty codzienności (12)
- luźne myśli (12)
- wspominki (12)
- śmichy chichy (11)
- o poranku (9)
- zwierzenia (9)
- innych opowieści prawdziwe i nieprawdziwe (6)
- u Przyjaciół (6)
- co tam w pracy? (4)
- rzadkości (4)
- 7.45 rano (3)
- Gośka i S-ka (3)
- małe tęsknoty (2)
- psychologia (2)
- sny moje fabularne (2)
- tramwajowe historyjki (2)
- opowieści inspirowane (1)
czwartek, 17 kwietnia 2008
kosmitka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

17 komentarzy:
Czytam regularnie! Obiecuje poprawe. Komentatorska :)
ja tez na wiosne mam sie nie najlepiej... dlatego mam prosbe/postulat, zeby zmienic to czarne tlo ;)
Marge! Tło to tylko kontrast dla kolorów!!! Nic więcej, yrik praktyczny, przecież nie mogę pisać czarnymi literami!
grogal! co to za syf?! co ty tu wrzucasz?
Anonimowy, dziękuję, dzięki Tobie zauważyłam grogala. Usunęłam jego wpis na zawsze, mam tę moc, na szczęście.
Bajka!
Ja przepraszam, ze bezczelnie wtracam sie w Twoja wizje artystyczna, ale na bialym np. tez kolory widac, co nie?
A np. na niebieskim tle to moglabys na czarno pisac, a teraz nie mozesz ;)
Albo na zlotym?
Teczowy odpada, bo zostalby Ci TYLKO czarny kolor na literki.
Ach, teraz zauwazylam, ze Ty 'nie mozesz' pisac czarnymi literami :(
A dlaczego?
bo to byłyby historie czarnymi zgłoskami napisane... :)
Do uslug Ksiezniczko.
I niech MOC bedzie z Toba!
A czy ktos moze posiada nr 1-2 'FANTASTYKI' z 82-ego?
Bo tam bylo opowiadanie "Piesn dla Lyanny" R.R.Martina. Pol zycia juz tego szukam.
Zgadzam sie byc niewolnikiem tego, ktory mi to przepisze i wysle jakos... ;)
To, że nie komentuję nie znaczy, że nie czytam. Czytam, czytam i bardzo za Tobą tęsknię. A kolorystyka strony jest ok. Tworzy klimat intymności. Pozdrawiam.
Wisiu! A co Ty na to, żeby przeczytać i skomentować razem butelkę ginu? Czy zauważylaś , że wiosna?
Witaj w klubie "Ryczących Czterdziestek"!
Koniecznie musimy to uczcić!
ryczę, ale 39! zanim zaryczę 40, musimy się spotkać!
Tak tylko zaznacze, ze dzis 5 maja dzieki bogu, a ostatnia notka byla...
No, wiadomo o co chodzi.
Wez sie Baska do roboty, bo juz nawet Swieto Pracy minelo! :)
:*
Komentarze leca, chyba juz padl rekord a tu... nikt nie pisze :(
Nudno się zrobiło, widocznie wena twórcza się skończyła.......
Prześlij komentarz