Kto jechał maluchem z Gdańska do Warszawy, ten wie, że w tym, zwinnym, głośnym samochodziku nawet nasz niewielki umiarkowanie klimatyczny kraj może wydawać się prerią... Jakieś 11 lat temu wybrałam się z moim synem na wycieczkę do Warszawy. Właściwie nie na wycieczkę, lecz w daleką podróż, bo jechaliśmy maluchem. Nasz żółty maluszek ze spoilerami był kochany: dzielnie dowiózł nas do celu :). Pierwszy problem pojawił się, zanim w ogóle przekroczyliśmy granice Gdańska. Spadła śrubka z linki gazu. Objawiało się to wyciem samochodu: pedał gazu nie odskakiwał i gdy wciskałam sprzęgło, silnik przeraźliwie hałasował. Poradziłam sobie: zawiązałam linkę na supeł i nasmarowałam olejem silnikowym. Pomogło i działało jeszcze długo. W drodze mieliśmy dużo szczęścia. Podziwialiśmy sobie właśnie widoczki Warmii i Mazur, gdy zauważyłam, że pali mi się kontrolka akumulatora. Rozejrzałam się dokładnie wokół, a tam preria - ni domu na horyzoncie. No, pięknie, utkniemy bez prądu w polu! Gdy tak toczyliśmy się siłą rozpędu, zza drzew wyłoniła nam się zabudowa jakiegoś gospodarstwa. Tam się skończyła siła rozpędu. Oczywiście byłam bystra i zajrzałam do silnika. I co zobaczyłam? Talerz (nie wiem, jak to się nazywa) od paska klinowego ma wielką poszarpaną dziurę, a pasek klinowy zwisa żałośnie cały we frędzelkach. Nadzieja pozwalała mi wierzyć, że w jedynym istniejącym na tym świecie domu, przy którym los nas zatrzymał, ktoś będzie i coś wymyśli :) Zanim dobrze wysiadłam z auta, zobaczyłam, że z bramy wyjeżdża jakiś samochód. Rzuciłam się na niego, żeby nas podwiózł gdziekolwiek. Pan zapytał, co się stało, zajrzał do silnika (w maluchu trudno powiedzieć "pod maskę") i zakomunikował, że ma w domu spawarkę, i że mi to zespawa. Po półgodzinie nowiutki pasek klinowy radośnie wirował na poskładanym... (jak to się nazywa, do cholery?). Na pożegnanie Miły Człowiek polecił mi jak najszybciej kupić to coś, na czym obraca się pasek. Nie kupiłam, a maluszek śmigał jeszcze dwa lata, dopóki ktoś mi go nie ukradł, wykorzystał, po czym skremował.... No, ale to już inna historia...
poczytaj mnie!
- fragmenty codzienności (12)
- luźne myśli (12)
- wspominki (12)
- śmichy chichy (11)
- o poranku (9)
- zwierzenia (9)
- innych opowieści prawdziwe i nieprawdziwe (6)
- u Przyjaciół (6)
- co tam w pracy? (4)
- rzadkości (4)
- 7.45 rano (3)
- Gośka i S-ka (3)
- małe tęsknoty (2)
- psychologia (2)
- sny moje fabularne (2)
- tramwajowe historyjki (2)
- opowieści inspirowane (1)
wtorek, 27 listopada 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

3 komentarze:
...Koło pasowe...A w maluszku pewnie kółko albo kółeczko:)
A jednak tu jestes ... i wiem teraz wiecej o tobie :) /SELEKTRONIK Z ODLUDNEJ CHATY POSROD LASU ..
czasami bywam na tym odludziu, słucham szumnej muzyki
Prześlij komentarz