to, co wiem o sobie na pewno:

Moje zdjęcie
Gdańsk Piękny, Poland
palę, piję, a jak ktoś mnie wkurzy - wrzeszczę i nie mogę się powstrzymać, nie oszczędzam, żyję ponad stan, wykorzystuję innych, łamię przepisy, spóźniam się i plotkuję.

moja dzielnica... przeprowadziłam się tu z bloku na żabiance, za co dziękuję losowi

Mieszkam w Gdańsku w dzielnicy o pięknych dziewiętnastowiecznych kamienicach sąsiadujących z arcydziełami architektury styl Późny Gierek, o dziesiątkach samotnych ludzi, szukających wsparcia w tanim winie i rozmowach z co milszymi przechodniami, o burkliwych sąsiadach "bon ton" i zastępach sobotnich rozkrzyczanych, roześmianych bywalców okolicznych pubów i białozielonych kibiców, którzy wcale nie wygladają na pseudokibiców. Mury mojej dzielnicy opowiadają o swoich gościach stojących pod nimi bez względu na porę, w nocy budzących strach, a czasem zaczepiających jakiegoś nastolatka wracającego z kinowego maratonu. Nad tym wszystkim trzyma wartę przepiękny gmach Politechniki, który sprawia wrażenie, jakby zapraszał do innego świata. Z okien mojego mieszkania widzę setki studentów kolorowych, niewyspanych, skupionych albo rozdokazywanych, w różnym wieku i o każdej porze. Przed głównym wejściem na Polibudę rozpozciera się rozległy park, dawniej cmentarz, zamknięty w 56 roku. W święto zmarłych ustawiono tam znicze pomiędzy drzewami.... Kto chce wiedzieć więcej o cmentarzu i okolicach zachęcam do przeczytania "Wróżb kumaka" Grassa.
Przed częstym u nas zachodnim wiatrem osłaniają tę dzielnicę (zresztą cały Gdańsk) lesiste wzgórza morenowe. Gdy mam energię wybieram się z Nalą (moją suczką) na spacer do cudownego bukowego lasu zaczerpnąć oddechu, pomęczyć się kilknastominutową wspinaczką, wreszcie obejrzeć Stocznię i Zatokę z któregoś ze szczytów. Jest w lesie takie fajne miejsce, na szczycie wzgórza, gdzie na kamiennym stole można by urządzić piknik z koszem owoców, chlebem ze smalcem i butelką czerwonego wina. Piszę "można by", bo uprzedza mnie nagminnie ktoś, kto zostawia po sobie rozbite butelki, porozrzucane kawałki papieru (nie sprawdzałam do czego służyły) i inne ciekawostki, których nawet nie próbowałam identyfikować. Cóż... Nie narzekam, może kiedyś tam posprzątam...
Czasem idę sobie na drinka do knajpki - jakieś 100 metrów od mojego domu - z miłymi barmanami. Nie podam nazwy ale zrobię małą kryptoreklamę: można tam usiąść sobie w samochodowym fotelu i zatankować :)
Najukochańszym skrawkiem Wrzeszcza jest moje mieszkanie, mieszczące się w ślicznej, starej, zaniedbanej kamienicy. Tu żyję, tu odpoczywam. Ściany mojego domu znają mnie najlepiej!

super zdjęcia łabędziowe, nieprawdaż?


środa, 28 stycznia 2009

opowieść sylwestrowa

Niebawem tu się pojawi opowieść. Narazie dojrzewa - w głowie i lędźwiach. Buźka.

sobota, 30 sierpnia 2008

sztuka ludowa

Dla najwierniejszych czytelników i wielbicieli na zakończenie tego etapu bloga prezencik: sztuka ludowa wystawiana w galerii auchan:

wtorek, 19 sierpnia 2008

ech

Wróciłam z wakacji, ale jakoś nie mam natchnienia do pisania. Zostawiam narazie tego bloga, niech sobie tu jest i czeka. Dzięki, Kochanie, że odwiedzaliście (odwiedzacie) tu mnie. Do zobaczenia za jakiś czas!

poniedziałek, 11 sierpnia 2008

mimikra

Na trzy dni wpadłam do domu, ale w czwartek czeka mnie wyjazd do Ostródy na reggae. I to już koniec wojaży. W niedzielę wracam na dobre. Opowiem, co ciekawsze fragmenty wakacji po powrocie z Mazur. A teraz:
  • Proponuję rozpocząć dyskusję na temat podszywania się. Osobiście nie mam nic przeciwko, robią to na przykład zwierzęta, po to żeby przeżyć. Robią to też ludzie, zwłaszcza dziś, w dobie internetu, gdzie każdy może być kim chce. Zastanawiam się nad przyczynami tej zabawy. Parę miesięcy temu, uległam mimikrze. Uwierzyłam, choć mimikra owa pod wieloma względami była niedoskonała. Jak zwykle odtrąciłam subtelne podpowiedzi intuicji:) Swoją drogą, okazało się to ciekawym doświadczeniem, zatem dziękuję.
  • Przyznam się, że w wieku 16 lat, napisałam list miłosny do koleżanki w imieniu nieistniejącego chłopaka. Jej ekscytacja, z jaką opowiadała mi o tym liście sprawiła, że przez długi czas dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Nie przyznałam się do tego żartu nawet wtedy, gdy koleżanka wskazała mnie palcem. Do dziś żałuję, że napisałam ten list, choć kierowała mną życzliwość: chciałam sprawić jej przyjemność. Nie zastanowiłam się jednak, głupia, co dalej. Dziś mam nadzieję, że ona po prostu o tym zapomniała lub może śmieje się z tego.
  • Nigdy więcej już czegoś takiego nie zrobiłam, no może poza balem maskowym:) Nie interesuje mnie to nawet teraz, gdy jest to takie łatwe.
  • Zatem wracam do pytania: dlaczego ludzie bawią się w mimikrę? Czy ich życie jest nudne i puste? A może nie mają przyjaciół, znajomych ani kochanków. Może nie są szanowani i w ten sposób manipulują innymi - taki substytut władzy. A może ich motywacja jest czysto poznawcza - i będą potrafili w przyszłości zrobić z tego doświadczenia użytek? To tylko takie teoretyczne sugestie, nie wiem, czy mają odzwierciedlenie w praktyce - musiałabym to zbadać:) Człowiek ma skomplikowany umysł i w zasadzie tylko tym różni się od zwierząt. Nie wnikajmy jednak w globalną motywację działania. Proponuję skupić się na "wąskim" aspekcie ludzkiego funkcjonowania, jakim jest podszywanie się. Dlaczego ludzie to robią? Co Wy na to, Kochani? Dyskusja jest otwarta dla wszystkich. Czekam na wypowiedzi.

sobota, 12 lipca 2008

  • Dziś mój samochodzik został ochrzczony. Dostał w dupę. Podobnie, jak mój maluszek przed laty. Na skrzyżowaniu, przez rozpędzonego większego. Ech, nadal sprawuje się super, słodki. Bardzo potrzebuję relaksu, bardzo. Niedługo będę podziwiać takie widoczki:

poniedziałek, 7 lipca 2008

"moje serce to jest muzyk..."

  • Szczytno! Hunter fest!
    jechałam w deszczu, prawie całą drogę do wawy...
    Trochę też w słońcu...
  • a z wawy do szczytna nocą...
  • Szczytno jest bardzo ładne, pełne kwiatów i ...metali, hi hi. Mieszkańców prawie nie było widać.
  • Na ulicach dominowali długowłosi, odziani w skóry koncertowi rewolwerowcy:
    A koncerty pełne były muzyki, hałasu i innych atrakcji. Pole namiotowe z kolorowymi powiewającymi na wietrze sypialenkami. Prysznice, toi toje i piwo, duuużo piwa. Dobrze, że telefon wyładował mi się już pierwszego dnia, bo na drugi dzień nikt już nie był taki ładny i świeży. Wiadomo, piwo rozluźnia obyczaje:
  • ale porządku pilnowali odważni mężczyźni:
  • Nienasyceni podziwiali szczytno z lotu ptaka. Przez chwilę:
  • Ci mieszkańcy, którzy odważyli się na konfrontację z festiwalową rzeczywistością wydawali się całkiem zrelaksowani:
  • ale tak naprawdę, to tłum był bardzo wesoły i kolorowy, choć z przewagą czarnego. Wszyscy mieli w sercu muzykę i pragnienie przygody. Panowała ogólna radość i życzliwość.
  • Dla wielu to była młodzieńcza zrywka:
  • a dla wielu, i dla mnie, podróż sentymentalna:
  • chyba kiedyś tam wrócę:
  • Ludzie, zrywajcie się z pracy i z chałupy na jakiś czas. Zabawcie się, oderwijcie od siebie samych codziennych, cokolwiek to dla Was znaczy!

czwartek, 26 czerwca 2008

rock and roll!!! Kliknij tu.

Kierunek Szczytno! Liczę na chwilowe uśpienie mojej obecnej tożsamości, chcę odmienić stany świadomości! A jak się nie uda, to przynajmniej sobie pośpię bez wyrzutów sumienia:). Dwa dni i dwie noce. Obok zabawna przyjaciółka, a wokół muzyka non stop, ehhh!!!

sobota, 21 czerwca 2008

pomiędzy wisłą a szkarpawą

Jestem w drewniczce. Tu jest pięknie. A jakie pyszne drineczki! Jeszcze troszkę i znów zawitam na blogu:). Dziś słuchałam meczu holandii z rosją w radio. Super. A jakie teksty:

  • - ich nogi są jak anakondy
  • - holenderskie tulipany zwiędły
  • - malutki arszajew krzywą nóżką zakreślił krzywą
  • - od 54 minut rosjanie są w krainie niebieskich migdałów
  • - holender zatańczył rosyjski taniec (to o trenerze rosjan)
Było jeszcze więcej, ale holender! zapomniałam! Może ktoś słuchał? Do zobaczenia!

piątek, 13 czerwca 2008

wracam tu niebawem

ale chorągiewki jeszcze powiewają. Nieco smętnie w deszczu...

niedziela, 8 czerwca 2008

gol goluś golunio!!!

  • No tak, nie udało się, a mogło:)
  • Choć widzieliście dziś Austriaków w meczu z Chorwacją? Ciężko będzie, oni grają bardzo szybko!
  • Kondycyjnie u nas lepiej, niż zawsze, tylko z dokładnością kłopot!
  • no a Niemcy, jak to Niemcy - precyzja!
  • Powodzenia, Chłopcy!
  • I Kubica 1!

czwartek, 5 czerwca 2008

cisza

  • Cisza czasem być musi
  • pozwólcie dotrwać do lata
  • niech jeszcze trochę wyrośnie
  • to co rozwija się w głębi
  • *********************
  • codzienność do ziemi dusi
  • lecz nie będzie to strata
  • bierzcie bardziej lecz nie proście
  • cisza wybuchnie brzemiennie!

poniedziałek, 26 maja 2008

Kluka

  • Przeszłam 108 km szybkim marszem.
  • Śpiewałam przy ognisku.
  • Rozmawiałam.
  • I rozmyślałam.
  • Piłam i paliłam.
  • Kąpałam się w zimnej wodzie.
  • Spałam na twardej karimacie.
  • Nie czułam bąbli na lewej stopie.
  • A po każdym 5 minutowym odpoczynku przez pierwsze 100 metrów szłam jak robot.
  • Ale jak już się rozpędziłam - nie mogłam się zatrzymać!
  • Tonęłam w wysokiej trawie.
  • Chłonęłam zieleń.
  • Obserwowałam życie.
  • To dzikie i to ludzkie.
  • Było super.
  • I nie ostatni raz!
  • Zdjęcia są na wrzucie - kliknijcie tylko tytuł tego posta i ściągnijcie je. Oczywiście są malutkie, bo z komórki:)
  • Ale za to szybko się ładują!
  • A Rysia, owszem, spotkałam, miał dwie nogi i wyglądał, jak prawdziwy facet. To się nazywa mimikra!

wtorek, 20 maja 2008

oddech

  • Jutro wyjeżdżam na całe 5 dni do lasu! Spełni się jedno z moich małych tęsknot za lasem, ogniskiem i gitarą. Zapomnę o wszystkich zobowiązaniach, jakie mi tu organizują życie z trudem zmagając się z moim brakiem zdyscyplinowania. Pamiętacie historyjkę tramwajową o dwóch takich, co wyszli z lasu?
  • Teraz ja!
  • Zatem nie dzwońcie do mnie, nie piszcie smsów. Natomiast piszcie maile i komentarze. Czekam na rozwiązanie zagadki wiosennej i na dokończenie "kosmitki" czymś bardziej twórczym i rozbudowanym od zdawkowego >na zawsze razem<.
  • A teraz biegnę na randkę z dzikim rysiem......rysie chyba żyją na Kociewiu?

poniedziałek, 19 maja 2008

Alan

Dziś o 11.35 z głośną manifestacją "Oto jestem!!! Dajcie mi kołderkę, bo tu ziąb!" powitał świat nowy Człowiek, Alan. Patrycji i Krzysiowi i Alanowi gratulacje, że tak pięknie się postarali. Żyjcie w Szczęściu, Kochani!
Pamiętacie wigilię w towarzystwie Trzech Brzemiennych Kobiet? Dziś mamy już na świecie Trzech Dorodnych Potomków: Kornelka, Bastka i Alana. Czyż to nie piękne i budujące?!!!

niedziela, 18 maja 2008

wiosna

oto zagadka nowalijka, której pomysłodawczynią jest radość wiosenna w czystej postaci, Oleńka ---->>>>

  • .
  • .
  • .
  • .
  • .
  • .
  • .
  • .
A zagadaka po prostu: Co jest na zdjęciu poniżej?
  • podpowiedź II: to oko za łzą:
ostatnia podpowiedź: nowalijka i łzy - podpowiedź tkwi w nazwie (nomen omen)

niedziela, 11 maja 2008

mały Sz Sz Sz

Wczoraj byliśmy z Kornelkiem sam na sam! Rodzice poszli obcować ze sztuką, a my prowadziliśmy poważne rozmowy o życiu.

Opowiedział mi kilka przerażających historii...
  • A gdy zaczęłam rozprawiać o rzeczach trywialnych, Kornel stwierdził, że idzie spać.
  • najpierw dyskretnie...
...potem już na całego

piątek, 9 maja 2008

dwie drogi (kluknij na ten tytuł myszką, a dowiesz się gdzie co i jak))

  • W długi weekend (ten z Bożym Ciałem) wybieram się na Klukę. Wiecie co to jest? Ja też niewiele wiem, ale się dowiem. Podczas pięciodniowej wędrówki przez pola i las mam nadzieję odnaleźć siebie. Wśród obcych ludzi, których połączy abstrakcyjny cel - po prostu wędrówka. To jedna z tych radości, gdy dążenie jest celem samym w sobie. Freud twierdził, że człowiek zmierza ku śmierci. Co jest pomiędzy narodzinami a śmiercią? Życie. Życie to cel, który jest osiągany każdego dnia. Roland wędrując tęsknił za nieznanym celem. Gdyby, zmagając się z trudami podróży wiedział, że o to właśnie chodzi - może lepiej by się bawił! Ale nie dowie się, choć zatoczy koło i zacznie wszystko od nowa. Wielu z nas nie wie, co naprawdę znaczy carpe diem!
  • Czy ktoś chce iść ze mną? Zapraszam!
  • Obcy ludzie, których łączy wspólna podróż bez celu. Ktoś napisał taką piosenkę:
  • jedną drogą ty
  • drugą drogą ja
  • a przed nami tylko jeden most
  • pod tym mostem wiatr
  • swoją bazę ma
  • warto więc zatrzymać się na noc
  • ile nocy prześpiewanych aż po świt
  • ile ognisk, aż po brzask
  • ile zwrotek zapamiętasz przez te dni
  • schowaj w sercu, ruszać czas
  • jedną drogą ja
  • drugą drogą ty
  • powykręcał nam te drogi los
  • drogowskazy złe
  • wplątał między mgły
  • trudno bracie
  • trzeba walić wprost
  • ile nocy prześpiewanych aż po świt
  • ile ognisk, aż po brzask
  • ile zwrotek zapamiętasz przez te dni
  • schowaj w sercu, ruszać czas!

czwartek, 8 maja 2008

Złoty

  • Złoty fotografuje. W najbliższą niedzielę paparazzi idzie na polowanie!
  • Oto próbka zabawy ze światłem:
zdjęcie: Złoty (można kliknąć, będzie duże)

Hermanek i Bastek

Wczoraj byłam u Gosieńki mojej kochanej na kawie. Rozmawiałam z Bastkiem. Powiedział mi "aaa", mrugnął oczami 2 razy, no i przyznał mi rację. On jeden wie... :) Z Hermankiem zrobiliśmy rundkę dookoła osiedla, a potem dźwigiem transportowaliśmy wielkie koło na dżipa. Było super. Jak Tata Bartek kupi krzesełko na rower to pojedziemy nad morze! Mam nadzieję, że to będzie jeszcze tego lata!

środa, 7 maja 2008

aktywność komentatorów

Apropos "kosmitki" - oryginalne zakończenie tej historii przy tak rozwiniętym przeze mnie wątku niestety okazuje się samonarzucające. Więc, Kochani Moi Znudzeni, zakończenie wymyślcie sami. Najciekawsze wrzucę w tekst, a pozostałe pozostawię w komentarzach. Oczywiście sędzią niezależnym i obiektywnym będę ja. Piszcie jako anonimowi!

nudy

Wcale nie nudno, tylko cicho! Wena jest, ale czasu narazie brakuje, a nie chcę Was, Kochani, zbywać beleczem! Wszystkich moich Czytelników za tę ciszę przepraszam. Niebawem to się zmieni, obiecuję!

czwartek, 17 kwietnia 2008

kosmitka

  • Nikt nie komentuje, nikt nie pisze, nikt nie czyta? Chyba będę musiała rozpocząć nową historię miłosną w swoim życiu, bo widzę, że moi wierni Czytelnicy mnie opuścili. Jak faceci, jak faceci...
  • Ponieważ jednak na realną historię się nie zapowiada, przytoczę Wam opowiadanie, które wyczytałam daaaawno temu, jeszcze przed nastaniem dorosłości, oczywiście w Fantastyce. Nie wiem, ile z tego wymyśliłam sama, a ile zapamiętałam, ale czy to ma znaczenie?
  • KOSMITKA
  • Była sobie dziewczyna. Ładna, nieśmiała, samotna. Samotność wybrała ją ze względu na umysł zaprzątnięty kompleksami, pozbawiony wiary w prawo do szczęścia, czyli do miłości, albowiem miłość właśnie była w jej postrzeganiu nieosiągalnym skarbem. Krótko mówiąc, została wybrana przez samotność z powodu niezwykłej figury: szczupła buzia z całuśnymi ustami (wiecie, że K. Rusin została kiedyś miss Całuśnych Ust?) była tym, co mogło wyprzeć wszelkie inne cechy jej urody, gdyby tylko umiała to eksploatować. Pełne ramiona i apetyczny dekolt idealnie komponowały się z koralami ust. Talia ukryta zazwyczaj pod przydużą bluzką stanowiła tajemnicę, którą pragnie się odkryć. Reszta ciała na co dzień ukryta była za blatem pocztowego okienka. Dziewczyna była bowiem pełnoetatową pracownicą poczty, czyli miejsca, w którym można ją było zastać każdego dnia, zwykle od 8 do 4 po południu.
  • Spragniona miłości, całe lata wyczekiwała kogoś niezwykłego, kto wyciągnie ją przez okienko i jednocześnie myśl, że to się nigdy nie zdarzy dawała jej poczucie bezpieczeństwa, albowiem za stołem skrywała tę część swojego jestestwa, dla której miejsce najwłaściwsze było właśnie tam, w zakurzonym mroku. Dlaczego? Spytajcie specjalistów od stereotypów i mody.
  • Świadoma stereotypów i wymogów społecznych, nieśmiała, uwielbiała zimę - o godzinie 16 opuszczała pocztę otulona ciemnością wieczoru i przemykała czym prędzej do swojego małego mieszkanka na ostatnim piętrze jednego z 1000 bloków, pnących się po okolicy. Tam, w bezpiecznym zaciszu, fantazjowała o kosmicie, który nie zna się na ludzkich figurach, ale umie wejrzeć w czeluście jej umysłu, o których nie miała wątpliwości, że są głębokie. Kosmita ów zazwyczaj miał twarz jednego z klientów poczty, który dzięki uśmiechowi i komplementom miał akurat status idealnego mężczyzny. Ponieważ komplementy nigdy nie zajrzały za stół, klient ów stawał się kosmitą.
  • Każdego wieczoru dziewczyna po wieczornej kąpieli, rozebrana, parująca pachnącym balsamem, rozbudzona, otwierała na oścież drzwi balkonowe, zajmowała miejsce na miękkim dywanie, ze zmysłowo rozchylonymi udami klęcząc na wprost nocy. Tak właśnie rozpoczynała rytuał zaklinania Kosmity. Rozgrzane olejkami ciało, poddane masażowi chłodnego powietrza wyprężało się do niego, niczym wilk wyjący w pełni księżyca. Dłonie prowadząc erotyczny dialog z wilgocią jej kobiecości, snuły opowieść o Kosmicie, który zwabiony miłosnym śpiewem bezszelestnie lądował przez otwarte drzwi prosto w ramionach dziewczyny.
  • Promienie światła z jej pokoju z uporem przedzierały się przez mrok i mroźną próżnię docierając do ciemnych okien bloku naprzeciwko. W jednym z nich każdego wieczoru siedział Kosmita, zagorzale manipulując lornetką x8, przecierając przy tym co chwilę łzy namiętności. Kosmita, tak jak poczciarka, uwięziony w ciele niby ludzkim, ale nieco nie przystającym, do tego czego ludzie zwykli nie zauważać. Wzrostem zdecydowanie przewyższał nie tylko sąsiadów, ale większość klientów poczty i okolicznych sklepów. Duża głowa zwykła ze swoistym wdziękiem kiwać się w przód i w tył podczas nielicznych podróży, jakie odbywał wokół osiedla. Dłonie, jak skrzydła uwięzionych ptaków, migotały w nierównym tempie, wciąż szukając ujścia, a twarz jakby wiecznie strapiona, była ruchliwa, niczym światło świec. Wszystko to sprawiało wrażenie niepewności, kolidującej z jego rosłą sylwetką.
  • Ten właśnie Kosmita był cichym świadkiem wieczornych rytuałów Kosmitki. Jej rozświetlona nocną lampką postać, odchylona do tyłu, sprężyście unosząca się na niezwykle rozłożystych, jasnych biodrach zdawała się wyciągać do niego ręce zapraszając do wspólnej pieśni. Co wieczór pragnął spełnić jej marzenia o czułym kochaniu, jakie krystalizowały się w jego karmionej samotnością wyobraźni. Czuł, że powinien pokonać tę ciemną przestrzeń, a jego niepokój wzmagał się, gdy poczciarka mięknąc i kuląc się kończyła swój występ, po czym zamykała okno jeszcze przez krotką chwilę wpatrując się w czarne niebo. W jego otwartym umyśle snuły się wizje ich spotkania, desperackie pomysły pokonania wszelkich granic, dzielących ich od siebie. Któregoś razu, w zimny wietrzny wieczór, był gotów.
  • Na dachu wieżowca było zimno, wietrznie i pięknie. Kosmita najpierw rozejrzał się wokół zachwycony widokiem nocnego miasta, które zawsze zdawało mu się brzydkie, brudne i biedne, przynajmniej w okolicy, którą znał najlepiej. Teraz miał miasto całe pod swoimi stopami. wlepiało w niego mrugające ślepia okien, latarni i samochodów niczym strachliwy uniżony sługa. Uniesiony zachwytem i poczuciem wolności rozpostarł ręce, zamknął oczy i zachłystując się silnymi podmuchami wiatru, chłonął oddech przestrzeni. Potem spojrzał w czarną pustynię i spróbował wyobrazić sobie, co też zobaczy jego poczciarka tam w tej głębi, gdy spełnią się jej marzenia. Nic nie zobaczy, pomyślał. Jedyne światło, jakie może ujrzeć, jest tam w dole i jest martwe.
  • Przewiązał nieporadnie acz pieczołowicie sznur do anteny. Wychylił się nad niską barierką, by sprawdzić, czy cel jego wyprawy promienieje gotowością. Światło z otwartego balkonu ponagliło go. Nie czuł strachu, raczej niecierpliwość i podniecenie zbliżającym się spotkaniem. Owinął sznur wokół pasa, mocno zawiązał w autorski węzeł, chwycił napięty sznur obiema rękami i przeszedł przez barierkę. Jakieś półtora metra pod sobą miał bezpieczną podłogę balkonu, z balustradą i ciepłym światłem. W nieco zbyt szybkim tempie osiągnął twarde podłoże i stanął niepewnie na nogach zaglądając jednocześnie w światło pokoju. Zanim usta zdążyły zareagować na wybuch radości w jego sercu, już przybrały kształt szuflady wypadającej ze starej komody, a eksplozja radości została stłumiona implozją zaskoczenia, rozczarowania i pragnieniem ucieczki. Niestety nie umiał wjeżdżać po sznurze. CDN

sobota, 12 kwietnia 2008

dobre wieści

Gdy ludzie chcą być razem i tworzą rodzinę - to dziecko, które niebawem utulą - jest szczęściarzem. Kochana moja Przyjaciółko - i tak okrężną drogą spełniłaś swoje (i nie tylko swoje) marzenia, choćbyś dziś myślała inaczej. Teraz, Kochanie, rozpoczyna się Nowe dla Ciebie, dla Was. Gratuluję i powodzenia, Łobuzy!

cisza

  • Małgosia powiedziała mi ostatnio, że jeśli już zacznie pisać się bloga, to nie wolno robić długich przerw. Że jest to nie w porządku wobec wiernych czytelników. Wiem, ostatnio jestem mało wylewna. Cóż - wena nie chce przyjść do mnie. Miałam, na przykład, napisać co nauka mówi o szczęściu. Miałam napisać historię pewnego korka, który nie chciał wyjść z butelki, opowiedzieć przygodę z drażliwą babcią spotkaną w tramwaju i jeszcze parę innych rzeczy. Wszystko to opowiem, obiecuję, niebawem przyjdzie na to czas.
  • Wiosna okryła mnie trochę melancholią - nawet codzienne proste sprawy zdają się wysysać ze mnie energię, niczym wampiry, pozostawiając mnie bezwładną gdzieś w połowie drogi, którą akurat zmierzałam. To minie, czas zabierze to z sobą zabliźniając ranki. Może to podsumowanie ostatnich zdarzeń na chwilę mnie obezwładniło. Na horyzoncie jakieś cienie tylko, wirtualne zjawy. Może nadmiar pracy i jeszcze większa góra nie załatwionych spraw. Ech, melancholia, która spowalnia na chwilę życie - zmusza do refleksji. Lubię ją - bo gdy mija, czuję dystans do wszystkiego, co mnie wcześniej dotknęło. Melancholia i samotność mają sens.
  • Zanim napiszę obiecany tekst o szczęściu - przedstawię Wam naukowe rozważania o smutku. Ale to jeszcze nie dziś.

wtorek, 8 kwietnia 2008

deszcz

  • deszcz jest niczym łzy dla zasmuconych
  • dla tych, którym wiosna w sercu - jest bratem słońca
  • więc wyjdźcie na deszcz, by się w nim skąpać
  • nie narzekajcie na aurę lecz otwórzcie dłonie
  • bo ona jest częścią Was
  • jesteście kroplą deszczowego dnia!

niedziela, 6 kwietnia 2008

foto

To jest Hermanek, braciszek malutkiego Bastka
Postanowiłam nauczyć się robić zdjęcia. Na tym blogu jest sporo zdjęć mojego autorstwa - te, przy których nie podałam autora. Ponieważ robiłam je komórką, więc może jakość nienajlepsza, ale teraz uczę się lustrzanki - wiecie: przesłony, migawki, guziczki i te inne pokrętła. Oto zdjęcia z pierwszego spaceru z aparatem - jedyne, co tu kontrolowałam, to wybór obiektu. Reszta nie wiem, jak się zrobiła. Zatem oceńcie pomysł, a resztę przemilczcie. Ciekawe, czy rozwinę się jako fotograf:). Acha! Przy okazji szukania informacji o tym, jak zdobyć kasę na własną firmę, znalazłam portal, gdzie są informacje o robieniu zdjęć itp. Narazie korzystam z umieszczonych tam porad. Może kiedyś zrobię jakieś piękne zdjęcie...
A to Nala powłóczy łapkami

wtorek, 1 kwietnia 2008

miłość

  • Dziś doznałam 2 bardzo silnych emocji: 1 - negatywnej, 2 - pozytywnej
  • 1. nie jej umiem nazwać, coś pomiędzy smutkiem, rozgoryczeniem i poczuciem straty. Grzesiek wykasował swojego bloga. Jestem w stanie to zrozumieć, ale gdy to zobaczyłam, poczułam gwałtowny ucisk w klatce piersiowej - okropne doznanie.
  • 2. zakochałam się. Moja miłość to mały Sebastian. Nie dlatego, że jest śliczny i ma wielkie oczy. Nie wiem dlaczego spłynęła na mnie ta miłość. Wczoraj spał, a i czasu mieliśmy niewiele, bo nielegalnie weszłam na salę. Ale dziś... Chyba to jest właśnie to, co nazywa się miłością od pierwszego wejrzenia. Te wielkie oczy pewnie wpuściły mnie do duszy Sebastiana. Tak tylko jestem w stanie to wyjaśnić. Cudowne uczucie. Dodające energii i wzruszające do łez.

poniedziałek, 31 marca 2008

Jagodek

Dziś narodziło się nowe życie. Życie, które przez kilka miesięcy było 100% dziewczynką - Jagódką, dopóki się nie objawiło jako duży, śliczny i zdrowy chłopiec - Sebastian. Sebek. Bastek. Gosieńka odpoczywa tuląc w ramionach Maleństwo. Dziś, patrząc na zmęczoną długim porodem dziewczynę, dotarło do mnie z niezwykłą mocą, jak ważna jest Rodzina. Pewność bycia razem, nawet w samotności. Gdy wychodziłam ze szpitalnego pokoju Gosi, gdzie zostawiałam ją samą przy śpiącym dzieciaczku, zadałam sobie pytanie, czy w pustej sali, nocnej ciszy obcego miejsca, Gosia czuje się samotnie... A może jest tylko fizycznie sama i jest spokojna, bo wie, że za parę dni wróci do domu, do swojej Rodziny.

  • Potrzeba jej trochę tej ciszy:), odzyskania energii przed powrotem!
  • Ach, Gosieńko i Bartku! Ile życia jest teraz w Waszym Domu!

niedziela, 30 marca 2008

oddech kaczek

Dziś przywitałam wiosnę osobiście. Była dla mnie miła i uśmiechnięta. I ja dla niej też! W tramwaju zaczepily mnie dwie starsze panie - cóż, moja suka ma już taki urok, że przyciąga staruszki - i jeden pijak (to już mój urok). Może i był miły, ale zalany w sztok. Gdyby zaczął spadać ze schodków, nad którymi niebezpiecznie się kiwał, nie ruszyłabym palcem (no, chyba żeby zbyt długo balansował...). Na plażę zmierzałam drogą biegnącą nad stawkiem, gdzie porobiłam kilka zdjęć... i wyładował mi się telefon! A na plaży było piękne słońce, kąpał się facet na golasa i jeździły quady - wszystko to uwieczniłabym, ale cóż - jak zwykle nieprzygotowana:(.
W okolicy chilly willy spotkałam moją przyjaciółkę z liceum, która podczas nauki do matury drapała mnie po plecach! I to za darmo! Zawsze wyzywałyśmy się od prostytutek w ramach przyjaźni i dziś ta suka:) powiedziała mi, że brakuje jej naszego przeklinania. Jednak pomimo tego bolesnego braku, wygląda na szczęśliwą I chyba jest szczęśliwa! Umówiłyśmy się na wino. Poprzeklinamy trochę i kto wie... może podrapiemy też po plecach!